wtorek, 15 listopada 2016

10.

«Ross»
Było czwartkowe popołudnie. Siedziałem w kawiarni i czekałem na Maxwella. Ciemnowłosy wpadł do pomieszczenia chwilę przed czwartą. Trzeba przyznać, że jest naprawdę punktualny.
- Cześć stary. – rzucił i oklapnął na krzesło, po przeciwnej stronie stolika.
- Cześć. Opowiadaj co tam chciałeś. – odparłem i spojrzałem na kumpla.
- To była ciężka noc. – westchnął i ściągnął okulary przeciwsłoneczne. Po jego oczach rzeczywiście było widać zmęczenie.
- Co się stało? Coś nie wypaliło z tą imprezą? – zapytałem, rysując przy ostatnim słowie w powietrzu niewidzialny cudzysłów.
- Impreza okay. Wszystkie zaliczyłem… - zaczął, a ja zastanawiałem się o co mu chodzi. Rzeczywiście, miały przyjść do niego te młode studentki, ale nie sądziłem, że chodziło mu tylko o to. – Znaczy się zdały. – poprawił się.
- I dlatego nie spałeś?
- Nie, nie… Gdy dałem ostatniej wpis, do mojego mieszkania wkroczyła policja. – ściszył głos.
- Co od Ciebie chcieli? Coś przeskrobałeś, panie Schneider? – spytałem, udając powagę. W środku śmiałem się z jego głupoty.
- Ja nic nie zrobiłem. Taka jedna studentka, Júlia, nie wiem czy ją kojarzysz? – popatrzył na mnie, a ja przytaknąłem. Mam z jej grupą zajęcia, podobnie jak Max. – Wymyśliła sobie plan zemsty i wkręciła w niego Marinę.
- Shinley? Tą nieśmiałą dziewczynę? – niedowierzałem. Marina to najbardziej nieśmiała i zamknięta w sobie dziewczyna jaką znam. Nie wygląda na zbyt ufną.
- Tak, ona. Na szczęście wszystko się wyjaśniło. – odpowiedział i rozsiadł się wygodniej.
- A o co Cię oskarżono? – spytałem spokojnie. Schneider bywa strasznie wybuchowy, gdy ktoś zbytnio narusza jego prywatność.
- O to, że ją wykorzystałem, bo nie chciała przyjąć mojej propozycji. – odparł. – Ale nic takiego jej nie zrobiłem. Nie szarpnąłem jej, nie krzyczałem na nią, a tym bardziej nie zrobiłem jej tego. Za bardzo mi na niej zależy…
- Co? Zakochałeś się? – poderwałem się z miejsca.
- Nie, nic z tych rzeczy. – zaprzeczył. - Po prostu od kiedy ją poznałem wzbudziła moje zaufanie. A wczoraj… Czułem się tak, jakbym mógł powiedzieć jej wszystko o sobie. Jest naprawdę inteligentna.
- I utalentowana. – dorzuciłem, siadając z powrotem. - U mnie na egzaminie zagrała na skrzypcach.
- Fajnie. Chciałbym ja kiedyś usłyszeć. – westchnął.
Chwilę później kelner przyniósł nam po filiżance kawy i kawałku ciastka. Gdy znów zostaliśmy sami, wznowiliśmy rozmowę. Trochę  na temat uczelni, trochę na temat muzyki i jeszcze trochę na inne luźne tematy.

1 komentarz:

  1. Super rozdział. I wreszcie oczkami Rosska:)
    Pozdrawiam i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń