wtorek, 18 października 2016

6.

«Maxwell»
Na niedzielny obiad wybrałem się do Lynchów. Ross ze swoją dziewczyną Courtney szeptali sobie słodko, a najstarszy z rodzeństwa Riker tulił Vanni Latimer. Pani Stormie i pan Mark wypytywali mnie o doktorat, gdyż byli ciekawi czy mi też podoba się on tak bardzo jak Rossowi. Spędziłem w ich towarzystwie miłe popołudnie, a później wróciłem do siebie, by przygotować się na kolejne zajęcia.

W poniedziałkowe popołudnie znów byłem na uczelni.  Siedziałem w swojej sali i czekałem na studentów, gdy przyszła do mnie ta piękna młoda dziewczyna.
- Marina Shinley. Studentka pierwszego roku, kierunek muzyczny. - przedstawiła się. - Panie Schneider, to co było w sobotę u pana... Przepraszam. To było takie nieetyczne... - zaczęła coś gestykulować. - Nie chcę tylko, by to wszystko miało wpływ ja moje oceny. - skończyła.
- Nie będzie miało. Ta propozycja... Masz rację, imprezy u wykładowcy są nieodpowiednie. - odparłem. - Nie martw się o nic. Nie jestem tym typem człowieka, co wymaga nie wiadomo czego za zaliczenie.
- Dziękuję. - posłała mi promienny uśmiech i poszła zająć swoje stałe miejsce.
Cały czas ją obserwowałem. Wiem że nie powinienem, ale nie umiem. Taka moja natura, że w głowie mam tylko śliczne studentki...

Po zajęciach podeszła do mnie wysoka blondynka w sukience, która więcej odkrywała niż zakrywała.
- Cześć słodziaku. - zakręciła pasemko włosów na palec.
- Dzień dobry. - odparłem, próbując zachować powagę. Nie chciałem, by kolejna dziewczyna przyczepiła się do mnie jak Júlia.
- Ma pan czas dziś wieczorem czas? - spytała.
- Kończę o osiemnastej, a potem chciałbym odpocząć, więc raczej nie. - odpowiedziałem, wyjmując ze swojej torby na ramię butelkę wody mineralnej.
- A może przyjdę wieczorem, zrobię masaż... - kusiła.
- To nie najlepszy pomysł. - odkręciłem butelkę i upiłem łyk.
- Oh Max... Wiem, że bardzo tego chcesz... - położyła mi dłoń na klacie.
- Nie mogę. To niestosowne. - zakręciłem butelkę i schowałem do torby. - Idź już. Zaraz przyjdzie kolejna grupa.- No dobrze. Tylko nie żałuj potem. - wyszła, a ja odetchnąłem z ulgą.

1 komentarz:

  1. Czyżby Maxwell zrobił się grzeczny? Odmówić studentce!? ;)
    Sympatyczny rozdział. Był Rossiak :)
    Zapraszam dziś na nowy rozdział u mnie :) i na nowy blog też.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń