«Maxwell»
Październik, czas iść na uczelnię. Dziś
jako doktorant, prowadzący zajęcia z studentami, którzy chcą być licencjatami
muzyki.
- Dzień dobry, pani profesor. -
przywitałem się z tzw. opiekunem.
- Dzień dobry, panie Schneider. Dziś
zajęcia w trzysta trzynaście. Pierwszy semestr, teoria, muzyka. - pani Aliei
podała mi do ręki klucz i teczkę. - Miłego pierwszego dnia. - dodała.
Niechętnie udałem się na trzecie piętro
do odpowiedniej sali, gdzie zostawiłem swoje rzeczy. Do zajęć było jeszcze pół
godziny, więc zszedłem do palarni znajdującej się w piwnicy. Był tam także
Ross, mój dobry kumpel. On, tak jak ja, jest na doktoratem na kierunku
muzycznym, lecz prowadzi zajęcia praktyczne.
- Cześć stary. - poklepałem go
przyjacielsko po plecach.
- Cześć. - odparł i zgasił papierosa,
trzymanego w ręce.
- O której zaczynasz? - spytałem,
zapalając swojego.
- O wpół do trzeciej z drugim rokiem. -
odparł. - A Ty?
- O trzeciej z pierwszym. -
odpowiedziałem, wypuszczając dym z ust.
- Współczuję. Słyszałem, że to w
większości dziewczyny. - popatrzył w moją stronę z politowaniem.
- Nie będzie tak źle. Przynajmniej będą
ładne widoki. - zaśmiałem się.
- I gorące propozycje? - dopytał,
chichocząc pod nosem.
- Może... - zamyśliłem się. - Ale to nie
najważniejsze. Trzeba przeżyć te lata do ukończenia doktoratu. A to nie będzie
łatwe.
- Z tym masz rację. Bacznie nas
obserwują, więc trzeba się pilnować. I to mocno pilnować. - stwierdził. - Idę
na obiad. Zamówić też dla Ciebie? - skierował się do wyjścia.
- Pewnie. Zaraz przyjdę. - strzepnąłem
popiół do popielniczki.
- Okay. Znajdziemy się jakoś. - poszedł,
a ja wypaliłem papierosa do końca i również skierowałem się do uniwersyteckiej
stołówki.
Po posiłku udałem się do swojej sali.
Grupka studentów czekała już pod drzwiami.
- Dzień dobry. Zapraszam. - wszedłem do
sali pierwszy i zaprosiłem 'uczniów'.
Odczekałem aż wszyscy zajmą miejsca i
zacząłem prowadzić zajęcia. Najpierw krótko odpowiedziałem o sobie i zajęciach,
a następnie poprosiłem o przedstawienie się. Dopytałem czy ktoś miał już
styczność z muzyką, co studiowali wcześniej itd. Czas przeznaczony na nasz
wykład minął szybciej niż myślałem. Później miałem jeszcze dwie grupy i mogłem
wrócić do domu. Pierwszy dzień był nawet znośny.
----------------------------
Witajcie serdecznie!
Nowy blog - tym razem z Maxwellem w roli głównej.
Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej - historia nie jest zbyt długa.
A jeśli ktoś bardzo lubi Maxa - zapraszam na 'Tomorrow always happen too soon...', gdzie również się pojawia.
Pozdrowionka i do napisania <3
Nowy blog z Maxem...
OdpowiedzUsuńJuż mi się buzia cieszy :)
Max i Ross to tak jak ja i Justyna. Tyle, że nie ten wydział i nasze decyzje uległy zmianie...
Będę czytać.
Pozdrawiam i czekam na next.
Jeszcze jedna uwaga: Nie wiem jak z komputera, ale w telefonie tło kończy się po drugim zdaniu tekstu. Potem jest całe białe i nic nie widać. Musiałam zaznaczać sobie, żeby przeczytać. Zerknij czy da radę coś zrobić.
:* :* :*