«Marina»
Nadszedł wieczór. Długo się wahałam czy
iść do Maxwella, ale ostatecznie się zdecydowałam. Wybrałam wygodne ciuchy i
udałam się do jego domu.
- Marina! - uściskał mnie na powitanie. -
Myślałem, że nie przyjdziesz. - dodał.
- Ale jestem. Nie chciałam Cię zawieść. -
odparłam i weszłam do piwnicy.
Zjęłam miejsce w pobliżu DJ-a. Młody
chłopak, prawdopodobnie Ryland, uśmiechał się do mnie i zagadywał.
- Podobno Ty też lubisz muzykę... Może nagramy
kiedyś wspólny kawałek? - zaproponował.
- No wiesz... Lubię muzykę, ale sława nie
jest dla mnie. - odpowiedziałam.
- Szkoda... - mruknął pod nosem.
- Marino, chcę Ci kogoś przedstawić. -
Max przyszedł do nas z wysokim blondynem.
- Ale my się znamy. Dobry wieczór, panie
Lynch. - posłałam Rossowi promienny uśmiech.
- Mówiłem o tym Maxowi, ale chyba nie
załapał. - Ross przysiadł się obok.
Wymieniłam z nim kilka zdań, a później
poszłam na parkiet z Schneiderem. Przetańczyliśmy z trzy utwory i podeszliśmy
do barku po alkohol.
- Marina... - zaczął i spojrzał mi prosto
w oczy. - Chciałbym Ci coś wyznać. Możemy? - wskazał na wyjście.
- Możemy. - chwyciłam co za dłoń i
ruszyliśmy do ogrodu, gdzie usiedliśmy na drewnianej huśtawce.
Gwiazdy świeciły nad naszymi głowami, a
chłodne lutowe powietrze drażniło moje policzki.
- To trudna sprawa... - zamrugał kilka
razy oczami. Pewnie by odpędzić łzy. - Nie wiem, czy chcesz słuchać o mojej
przeszłości...
- Chcę. Jeśli dzięki temu poczujesz się
lepiej... - chwyciłam jego dłoń, a on spojrzał mi głęboko w oczy.
Poczułam się wyjątkowo. Nie znał mnie
zbyt dobrze, gdyż byłam tylko jedną z jego studentek, a tak mi zaufał...
Ciekawe co trudnego wydarzyło się w przeszłości Maxa...
OdpowiedzUsuńPo raz pierwszy tak niecierpliwie czekam na kontynuację na tym blogu.
Pozdrawiam serdecznie :)