wtorek, 1 listopada 2016

8.

«Marina»
Chodziłam nerwowo po korytarzu, ściskając w ręce papierowy kubek po kawie z automatu. Júlia siedziała jakby nic się nie stało i wyrównywała paznokcie pilnikiem.
- Nie rozumiem czym się tak przejmujesz. Należało mu się. Mówił, że jestem jedyna, a tu proszę… Zaprosił wszystkie. – mruknęła.
- Ty nic nie rozumiesz. – odburknęłam. – Oskarżyłam go o coś, czego nawet nie zrobił. – usiadłam obok niej.
- Wiesz… - przeciągnęła wyraz, jak to zwykle robi, gdy jest czymś znudzona. – Zrobiłabym to sama, ale Ty wyglądasz bardziej niewinnie. A po za tym, nie wiem czy zauważyłaś, ale Schneider jest Tobą zainteresowany. Śliczna, mądra i niedostępna. To go w Tobie ujęło. – schowała pilnik do torebki.
Z Júlią znam się już od liceum. Zawsze to ona była ta ładniejsza, bardziej lubiana. Ja zawsze pozostawałam w jej cieniu jako ta zamknięta w sobie, nieśmiała kujonka. Co prawda dużo się uczyłam, jednak to muzyka była moją pasją.
- Dasz sobie radę sama? – spytała, wstając z krzesła.
- Chyba. – odparłam.
- To dobrze. Mam randkę o dziesiątej rano, więc muszę się wyspać. Do zobaczenia, Mari. – cmoknęła mnie w policzek i zostawiła samą na tym smętnym, policyjnym korytarzu.

Pół godziny później, dwóch policjantów przyprowadziło Maxwella.
- Panie Schneider, ja przepraszam! – wyrwało mi się, a jeden z funkcjonariuszy, ten co wcześniej wysłuchiwał moich ‘zeznań’, spojrzał się na mnie zdziwiony.
- Pani Shinley… No proszę. Jaka pani mściwa. Moją ofertę odrzuciłaś, a takie tu zamieszanie wprowadzasz. – odezwał się Max.
- Zaraz panią poprosimy jeszcze raz. – odezwał się ten drugi.
- Dobrze. – przytaknęłam i oparłam się plecami o ścianę.
Co ja wyprawiam? Czemu nie umiem sprzeciwić się Júlii? Czy moje życie już zawsze będzie tak wyglądać?

Ponad godzinę później, podczas której słyszałam wiele krzyków m.in. ‘Ja jej nic nie zrobiłem!’ czy ‘Jestem niewinny!’, wyszedł policjant.
- Pani Shinley, jest pani w stanie jeszcze raz złożyć zeznania? – spytał.
- Ttt-aak. – głos mi zadrżał. Kłamanie zbytnio mi nie wychodzi. – A czy pan Schneider przy tym będzie? – dopytałam. Jest mi wstyd spojrzeć mu w oczy.
- Tak. Musimy porównać wasze wersje wydarzeń. – odparł. – I niech się pani nie martwi. Nic pani nie zrobi. Strażnicy go pilnują.
Odetchnęłam ciężko, zabrałam swoją torebkę i weszłam do pokoju przesłuchań. Usiadłam na wskazanym krześle i spuściłam głowę, by nie patrzeć na Maxa.
- Więc, kiedy doszło do tego zdarzenia? – spytał główny komendant.
- To… To było w ten poniedziałek, około piętnastej czterdzieści, zaraz po zajęciach. – odparłam, tak jak wcześniej ustaliłyśmy z Júlią.
- Dobrze… - zanotował coś. – Co się wtedy stało?
- Pan Schneider zatrzymał mnie, chwytając za nadgarstek i zmuszając mnie, bym patrzyła mu w oczy. Później zaproponował mi seks za zaliczenie, na co się nie zgodziłam. Wtedy dostał furii i uderzył mnie w twarz z otwartej dłoni, krzycząc jakieś przekleństwa. – z trudem przełknęłam ślinę. - Groził, że nie da mi wpisu, gdy tego nie zrobię, a ja dalej się nie zgadzałam. Wtedy posadził mnie na biurko i…
- Dość tych kłamstw! – Max poderwał się. – Tego dnia w ogóle Cię nie dotknąłem. Zaproponowałem, by przyszła na imprezę z koleżankami, a ona narobiła hałasu, że wymagam od niej zbyt wiele. Pewnie pani Júlia, jej znajoma, coś jej nagadała i pani Marina się wystraszyła. Nie miałem złych zamiarów. – zaczął opowiadać.
Serce waliło mi jak szalone, a płuca nie nadążały dostarczać tlenu do organizmu. Zrobiło mi się słabo i ostatnie co pamiętam to przerażony krzyk Maxwella.

----------------------------
Witajcie serdecznie!
Dziś rozdział Mariną i to jeszcze jaki.
Jak myślicie, oskarżenia są prawdziwe? Po czyjej stronie jesteście?
Odpowiedź już za tydzień.
Pozdrowionka <3

1 komentarz:

  1. Ja wierzę w niewinność Maxa. Przecież ona tu wyraźnie powiedziała "Oskarżamy niewinnego człowieka".
    Ale przeczuwałam za co go przymkną.
    Pozdrawiam i czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń