«Marina»
Chodziłam nerwowo po korytarzu, ściskając
w ręce papierowy kubek po kawie z automatu. Júlia siedziała jakby nic się nie
stało i wyrównywała paznokcie pilnikiem.
- Nie rozumiem czym się tak przejmujesz.
Należało mu się. Mówił, że jestem jedyna, a tu proszę… Zaprosił wszystkie. –
mruknęła.
- Ty nic nie rozumiesz. – odburknęłam. –
Oskarżyłam go o coś, czego nawet nie zrobił. – usiadłam obok niej.
- Wiesz… - przeciągnęła wyraz, jak to
zwykle robi, gdy jest czymś znudzona. – Zrobiłabym to sama, ale Ty wyglądasz
bardziej niewinnie. A po za tym, nie wiem czy zauważyłaś, ale Schneider jest
Tobą zainteresowany. Śliczna, mądra i niedostępna. To go w Tobie ujęło. –
schowała pilnik do torebki.
Z Júlią znam się już od liceum. Zawsze to
ona była ta ładniejsza, bardziej lubiana. Ja zawsze pozostawałam w jej cieniu
jako ta zamknięta w sobie, nieśmiała kujonka. Co prawda dużo się uczyłam,
jednak to muzyka była moją pasją.
- Dasz sobie radę sama? – spytała,
wstając z krzesła.
- Chyba. – odparłam.
- To dobrze. Mam randkę o dziesiątej
rano, więc muszę się wyspać. Do zobaczenia, Mari. – cmoknęła mnie w policzek i
zostawiła samą na tym smętnym, policyjnym korytarzu.
Pół godziny później, dwóch policjantów
przyprowadziło Maxwella.
- Panie Schneider, ja przepraszam! –
wyrwało mi się, a jeden z funkcjonariuszy, ten co wcześniej wysłuchiwał moich
‘zeznań’, spojrzał się na mnie zdziwiony.
- Pani Shinley… No proszę. Jaka pani
mściwa. Moją ofertę odrzuciłaś, a takie tu zamieszanie wprowadzasz. – odezwał
się Max.
- Zaraz panią poprosimy jeszcze raz. – odezwał
się ten drugi.
- Dobrze. – przytaknęłam i oparłam się
plecami o ścianę.
Co ja wyprawiam? Czemu nie umiem
sprzeciwić się Júlii? Czy moje życie już zawsze będzie tak wyglądać?
Ponad godzinę później, podczas której słyszałam
wiele krzyków m.in. ‘Ja jej nic nie zrobiłem!’ czy ‘Jestem niewinny!’, wyszedł
policjant.
- Pani Shinley, jest pani w stanie
jeszcze raz złożyć zeznania? – spytał.
- Ttt-aak. – głos mi zadrżał. Kłamanie
zbytnio mi nie wychodzi. – A czy pan Schneider przy tym będzie? – dopytałam.
Jest mi wstyd spojrzeć mu w oczy.
- Tak. Musimy porównać wasze wersje
wydarzeń. – odparł. – I niech się pani nie martwi. Nic pani nie zrobi.
Strażnicy go pilnują.
Odetchnęłam ciężko, zabrałam swoją
torebkę i weszłam do pokoju przesłuchań. Usiadłam na wskazanym krześle i
spuściłam głowę, by nie patrzeć na Maxa.
- Więc, kiedy doszło do tego zdarzenia? –
spytał główny komendant.
- To… To było w ten poniedziałek, około
piętnastej czterdzieści, zaraz po zajęciach. – odparłam, tak jak wcześniej
ustaliłyśmy z Júlią.
- Dobrze… - zanotował coś. – Co się wtedy
stało?
- Pan Schneider zatrzymał mnie, chwytając
za nadgarstek i zmuszając mnie, bym patrzyła mu w oczy. Później zaproponował mi
seks za zaliczenie, na co się nie zgodziłam. Wtedy dostał furii i uderzył mnie
w twarz z otwartej dłoni, krzycząc jakieś przekleństwa. – z trudem przełknęłam
ślinę. - Groził, że nie da mi wpisu, gdy tego nie zrobię, a ja dalej się nie
zgadzałam. Wtedy posadził mnie na biurko i…
- Dość tych kłamstw! – Max poderwał się.
– Tego dnia w ogóle Cię nie dotknąłem. Zaproponowałem, by przyszła na imprezę z
koleżankami, a ona narobiła hałasu, że wymagam od niej zbyt wiele. Pewnie pani
Júlia, jej znajoma, coś jej nagadała i pani Marina się wystraszyła. Nie miałem
złych zamiarów. – zaczął opowiadać.
Serce waliło mi jak szalone, a płuca nie
nadążały dostarczać tlenu do organizmu. Zrobiło mi się słabo i ostatnie co
pamiętam to przerażony krzyk Maxwella.
----------------------------
Witajcie serdecznie!
Dziś rozdział Mariną i to jeszcze jaki.
Jak myślicie, oskarżenia są prawdziwe? Po czyjej stronie jesteście?
Odpowiedź już za tydzień.
Pozdrowionka <3
Ja wierzę w niewinność Maxa. Przecież ona tu wyraźnie powiedziała "Oskarżamy niewinnego człowieka".
OdpowiedzUsuńAle przeczuwałam za co go przymkną.
Pozdrawiam i czekam na next ;)